wtorek, 8 sierpnia 2017

23. Znaki życia. Tom pierwszy - Wioletta Milewska


Dzisiejsza recenzja będzie podyktowana przez emocje, jakie mi towarzyszyły przy czytaniu książki – od smutku, rozgoryczenia, bezsilności po obezwładniającą wściekłość i chęć odreagowania. To recenzja książki, która wywróciła moje wnętrze, wypruła mnie z emocji, doprowadziła na skraj totalnego smutku, a zaraz potem do skrajnej wściekłości na niesprawiedliwość, chamstwo, prostactwo, ograniczenia wynoszone z rodzinnego domu i skrajny brak szacunku…

„Znaki życia” to dwutomowa powieść o życiu trzech kobiet mieszkających w pewnej mazurskiej wsi. Na pozór nic je nie łączy, ale z czasem czytelnik zaczyna odkrywać ich wzajemne relacje. 

Sylwia, Wiktoria i Malwina to młode kobiety, będące sąsiadkami w mazurskich Pietruchach. Niby każda z nich ma swoje życie, ale łączy je jedno – są nierozumiane, niedoceniane i nieszczęśliwe w związkach. Każda z nich próbuje w jakiś sposób walczyć o swoje małżeństwo – walczą o swoje życie, partnera, miłość... 

Malwina pewnego dnia odkrywa, że jej mąż Błażej chowa na poddaszu stodoły gazety dla dorosłych. Uznaje to za zdradę, ale w obliczu skruchy męża i jego obietnic, że to się więcej nie powtórzy, daje mu drugą szansę. Stopniowo jednak odkrywa kolejne tajemnice męża, których chyba wolałaby nigdy nie poznać? Jak zachować się w obliczu wielokrotnej zdrady partnera, który na domiar złego okazuje się być seksoholikiem? Uzależnionym od gazet i filmów dla dorosłych, pań, za których usługi trzeba płacić, aby wreszcie odkryć, że małżonek w niejednym domu u niejednej sąsiadki na wsi bywał w wiadomym celu… Przyłapany na gorącym uczynku wszystkiego się wypiera i winą za swój stan obwinia Malwinę. 

„Co miałem zrobić, jak byłaś taka?”- mówi. 

Tylko jaka była Malwina? Zajęta od świtu do nocy gospodarstwem, obrządkiem przy zwierzętach, plonami, zbiorami, wychowywaniem córki Niny i wreszcie zdobywaniem pieniędzy na utrzymanie rodziny, bo Błażej tego wcale nie robi. Mąż znikający na całe dnie, wszelkie prace przy gospodarstwie odwlekający w czasie, aż w końcu wykonuje je za niego żona? Błażej nie stara się i nie chce zrozumieć, że jego zachowanie to uzależnienie, a on sam doprowadza ich małżeństwo na skraj przepaści. Jego uzależnienie postępuje, a Malwina zaczyna za jego stan coraz bardziej obwiniać siebie.

„Bo ja nie potrzebuję tyle co on… ja mam za mało czasu… co ja mam robić? To moja wina… to przeze mnie… czemu ze mną nie rozmawia? … co ja takiego zrobiłam?”

Jej niska samoocena i brak wiary w siebie został zakorzeniony w domu rodzinnym. 


„Malwina miała bowiem złe wzorce wyniesione z domu rodzinnego, które nakazywały kobiecie za wszelką cenę utrzymać związek i dom oraz być uległą, a wręcz służalczą w stosunku do mężczyzny, mężczyźnie natomiast dawały całkowicie wolną rękę w każdej kwestii, z naciskiem na kwestię spożywania alkoholu w ogromnej obfitości, a bardziej uogólniając: pielęgnowania czynności nałogowych.”
 

Czy tak nie wygląda życie wielu kobiet na tym świecie? Brak szacunku do siebie samej wyniesiony  z rodzinnego domu rzuca się cieniem na całe dorosłe życie.. I szczęściem jest, gdy zwiąże ona z mężczyzną, który stopniowo, krok po kroku umacnia jej wiarę w siebie i w swoje „ja”. Nasze bohaterki nie miały niestety takiego szczęścia…


Wiktoria od dziecka została nauczona, „iż nie warto walczyć o swoje, bo to kosztuje dużo energii, a dóbr własnych i tak nie ma szansy odzyskać.”


              Kiedy do jej domu wprowadza się brat Tomek razem ze swoją dziewczyną Agatą, Wiktoria przyjmuje ich, wiedząc, że ta „wizyta” potrwa długo, bo młodzi budują dom. Nie mają skrupułów w wykorzystywaniu dobroci i gościnności kobiety. Pasożytują na niej, korzystając ze wszystkiego, co ma Wiktoria, sami nie dając w zamian absolutnie nic. Zatrudniają na budowie męża Wiktorii, Ksawerego, ale zamiast uczciwego wynagrodzenia za swoją pracę, mężczyzna otrzymuje komplet bielizny. Później już nawet tego nie dostaje i pracuje za darmo, zaniedbując prace gospodarskie i domowe.

             
              Z czasem Wiktoria odsłania przed czytelnikiem więcej swoich głęboko skrywanych tajemnic z dzieciństwa i powoli zaczynamy rozumieć, dlaczego kobieta nie potrafi się zbuntować. Dlaczego nie potrafi powiedzieć mężowi, bratu, dziewczynie brata, matce, że zwyczajnie ją wykorzystują i traktują, jak służącą…  Na dodatek, jakby tych wszystkich problemów było mało, kobieta odkrywa, że ktoś regularnie okrada ją i jej gospodarstwo. Kim jest złodziej? Czy Wiktorii uda się to ustalić?

            Trzecią bohaterką jest Sylwia, której mąż często wyjeżdża w delegacje i kobieta przez to spędza mnóstwo czasu samotnie, tęskniąc za ukochanym mężem, który nie ma wcale potrzeby, by skontaktować się z żoną i choćby  zapytać o jej samopoczucie, czy zapewnić o swoim uczuciu do niej.


Sylwię zaczynają nękać okropne bóle głowy, na które nie pomagają żadne lekarstwa, jakimi dysponuje kobieta. Są na tyle silne i uporczywe, że utrudniają jej funkcjonowanie, więc decyduje się na wizytę u lekarza. Ten zaleca niezwłocznie wykonanie kompletu badań, na które trzeba trochę poczekać. O tym wszystkim chciałaby Sylwia opowiedzieć mężowi, ale nie ma z nim niestety żadnego kontaktu. Nie odpowiada nawet na jej smsy…






W pierwszym tomie „Znaków życia” autorka opowiada o niełatwym życiu trzech kobiet, które muszą znosić wiele upokorzeń, muszę się zmierzyć z brakiem zrozumienia, szacunku i brakiem bliskości oraz czułości ze strony małżonków. Nie jest to jednak książka na wskroś smutna i dołująca, bo pokazuje siłę kobiet i ich niezłomną walkę o rodzinę, dom, partnera, a także w obliczu braku pomocy ze strony mężów, dążenie do zapewnienia bytu najbliższym.

Wioletta Milewska dokonuje dogłębnej analizy relacji międzyludzkich,  gdzie mężczyzna jest panem domu, głową rodziny a kobieta powinna być mu bezwzględnie oddana i posłuszna. Nie powinna mieć swojego zdania i musi być mu bezwzględnie oddana. Jemu wolno wszystko, nawet podnieść na nią rękę – ona nie ma żadnych praw. Jest tylko kobietą, czyli niczym.
Myślę, że książka skierowana jest raczej do starszego czytelnika, mającego już bagaż doświadczeń, umiejącego zrozumieć i pojąć, z czym muszą na co dzień borykać się bohaterki.  

Pierwszy tom niejednokrotnie doprowadził mnie do granic wzburzenia – do tego stopnia, że miałam wręcz ochotę znaleźć się w tym wykreowanym przez autorkę, ale jakże realnym i prawdziwym świecie, i spróbować w jakiś sposób wpłynąć na losy Malwiny, Wiktorii czy też Sylwii. Uświadomiłam sobie, że w naszym kraju, ale i poza nim równouprawnienie jest pojęciem względnym i nie zawsze stosowanym.
Tak, wiem, że to książka, ale niestety mam świadomość, że wiele kobiet podziela los bohaterek… Uzależnienia mężów niekoniecznie od gazet i filmów dla dorosłych, ale od alkoholu, narkotyków, hazardu i innych powodują, że kobiety za nałóg mężczyzn obwiniają siebie. Nie są, nie były wystarczająco dobre, nie dbały wystarczająco o dom, męża, za mało się starały lub nie starały się w ogóle – to jest ich myślenie, odczucia i obciążenie dla psychiki. I starają się mocniej, i mocniej, bardziej i bardziej, walczą, patrzą mężom na ręce, bo myślą, że w ten sposób im pomogą zwalczyć uzależnienie,  a gdy to się nie udaje – znów obwiniają siebie. 

„Nie rycz! Tylko nie rycz! Potem sobie możesz poryczeć. W nocy możesz ryczeć, ale teraz nie rycz! Nie wolno ryczeć!”

I kółko się zamyka a historia zaczyna się od początku. Cały czas same w tej walce, nie pokazują ile je to kosztuje cierpienia i wysiłku, jak bardzo boli brak szacunku, wsparcia i pomocy. Nikt nie może wiedzieć, ani odkryć, co czuje…
 

  Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Psychoskok.

1 komentarz:

  1. Dziękujemy za recenzję, pozdrawiamy a zainteresowanym życzymy przyjemnej lektury :)

    OdpowiedzUsuń