wtorek, 30 maja 2017

sobota, 27 maja 2017

15. "Siostry Konoppii rady i remedia" - Catherine Miller.


Książka przekazana do recenzji przez wydawnictwo Novae Res.


„Absurd jest nadzieją na opak”.

Czego można się spodziewać po książce o siostrze, która razem z innymi siostrami ze Zgromadzenia Sióstr Herbalistek prowadzi pogotowie? Śmiechu, absurdu, fantastycznych pomysłów autorki na przypadki podopiecznych, których problemy są  czasami, jakby z kosmosu – przez co rozśmieszają i bawią. 

Euzebia Wichajster trafia do Zgromadzenia kierowana przez swojego osobistego anioła stróża o imieniu Arcydzięgiel. Zanim jednak została siostrą była kobietą, która już w wieku czternastu lat „stała się poglądowo anarchistyczna” i „stanęła okoniem” orzekając, że nie będzie prowadzić rodzinnego interesu – apteki. Wbrew oczekiwaniom rodziny ukończyła szkołę zawodową o specjalności mechanik samochodowy. Euzebia miała też zamiłowanie do zielarstwa – dużo na ten temat czytała i eksperymentowała.
Ta zielarska wiedza przyda jej się później w Pogotowiu, które będzie prowadzić razem z  trzynastoma innymi siostrami. Euzebia po wstąpieniu do zgromadzenia otrzymuje imię Konoppia – przez podwójne „p” z szacunku do jej rozmiarów. Trzeba wspomnieć, że siostra Konoppia ma kształty przypominające kulę. 





Pierwszym przypadkiem jakim musi zająć się siostra Konoppia w pogotowiu jest przypadłość Teodory z Hajnówki.
Panią tą nękają uporczywe… gazy…  Puszcza je w wszędzie i w najbardziej nieodpowiednich momentach. Kobieta ta kupiła skunksa o wdzięcznym imieniu Fuj, by móc winą za zatruwanie powietrza w domu obarczać zwierzaka. Dochodzi do tego, że nawet podczas chwil intymnych mąż musi mieć klamerkę na nosie. W jaki sposób poradzi sobie z tym problemem siostra i co zaleci Teodorze? Po odpowiedź oczywiście zapraszam do książki.
Takich pacjentek i pacjentów z różnymi dziwnymi i czasem mega śmiesznymi przypadłościami siostra Konoppia będzie miała styczność cały czas. Poznajemy tu pana Edmunda, który ma zamiłowanie do… kominów, czy Onufrego, który jest miłośnikiem zwierząt wszelakich i zwraca się do siostry z prośbą o pomoc w pozbyciu się tasiemca, czy też Eugenii, którą natura obdarzyła nadmiernym owłosieniem całego ciała. To tylko kilka przykładów, z jakimi przyjdzie zmierzyć się Konoppii. Wszystkie równie skomplikowane i śmieszne.




 
Cała książka jest śmieszna, choć nie jest to typowa komedia, a raczej groteska, napisana z przymrużeniem oka.  Z pewnością nie jest to książka dla osób, które nie potrafią się śmiać i takich, które nie lubią czytać książek mających trochę prześmiewczą tematykę. Do mnie Konoppia i jej opowieść trafiła, rozśmieszyła i ubawiła. Niektóre fragmenty przeczytałam jeszcze raz przy okazji pisania tej recenzji.

Na pewno jest to inny rodzaj powieści niż te, po które sięgam na co dzień. Nie był to jednak czas stracony, a autorka niejednokrotnie mnie rozbawiła wymyślając bohaterom przypadłości, które wydają się być tak bardzo absurdalne, że aż niemożliwe. Każda z postaci opisanych w książce jest barwna, ciekawa i charakterystyczna. Książkę czyta się szybko, bez uczucia znudzenia i marzeń o szybkim zakończeniu. Do tego wszystkiego należy wspomnieć o umieszczonych co jakiś czas rysunkach, bardzo dosłownych, zwracających uwagę i komicznych. Do tego stopnia, że czytając książkę w pociągu, musiałam obrazki czasem zasłaniać karteczką samoprzylepną ;)

Podsumowując uważam moje spotkanie z Konoppią za udane i daję ocenę 7/10.

Wydawca: Novae Res

wtorek, 23 maja 2017

14. "Miłość do trawy" - Michał Krupa.

„Miłość do trawy” Michała Krupy mogłam przeczytać w formie ebooka dzięki uprzejmości wydawnictwa Psychoskok

„Jesteśmy inni od reszty ludzi. A może przewrotnie należałoby stwierdzić, że to pozostali są inni a my normalni?”

Krzysztof od zawsze uwielbiał odpoczywać na łonie natury – kłaść się na trawie, patrzeć w niebo i odpoczywać. Relaksował się wtedy, zapominał o wszystkim i „ładował baterie”.
Gdy pewnego dnia podczas wyprawy nad jezioro poznaje Monikę, nawet nie przypuszcza,  że spotkał miłość swojego życia, a ich spotkanie zostało starannie zaplanowane przez siły, o których istnieniu nie mają jeszcze pojęcia. Wkrótce Krzysztof przekonuje się, że Monika jest tak samo inna od reszty ludzi, jak on. Na czym jednak ta inność polega? Oboje mogą godzinami leżeć w trawie i tracić wówczas poczucie rzeczywistości i czasu. 

Pewnego razu Krzysztof postanawia poszukać informacji o innych ludziach z „podobnymi jak on, dziwnymi powiązaniami z naturą”. Trafia na ślad ludzi podobnych do niego i udaje mu się nawiązać kontakt z Markiem Pawlikowskim o pseudonimie „Sowa”. Po wymianie wielu prywatnych wiadomości, Marek zaprasza Krzysztofa do siebie i Krzysztof wyrusza w podróż. Chce dowiedzieć się skąd u niego i u Moniki taka fascynacja i zamiłowanie do trawy. Czy uda mu się spotkać z Sową i uzyskać odpowiedzi na swoje pytania? Czemu ma poczucie, że coś im zagraża? 


Krzysztof podczas swojej podróży poznaje wiele osób, które w mniejszym lub większym stopniu ukształtują całą jego podróż.  
Starsza Pani, która zaczepia go na peronie i częstuje go jabłkiem tak smakowitym i pysznym, że Krzysztof rozpływa się w zachwycie. To starsza kobieta uświadamia mu, że „nie ma głupich pytań. Są tylko głupie odpowiedzi.” To z nią, Krzysztof podczas podróży pociągiem, odbywa bardzo ciekawą rozmowę o roślinach, warzywach, drzewach i życiu. Kobieta przekazuje mu wiele mądrości życiowych, bo niejedno już w życiu przeżyła i niejednego doświadczyła. „Każdy ma przydzielony czas na Ziemi. Ty, ja, zwierzęta i rośliny. Wszystko ma także swój cel istnienia.”
 
Krzysztof opowiada starszej pani o swoim zamiłowaniu do leżenia na trawie oraz o tym, że większość ludzi z takimi zdolnościami, jak on i Monika, mają jakiś nadprzyrodzony dar. Kobieta na koniec rozmowy zaprasza młodych do siebie, mają pytać o starą wariatkę, bo tak przezywana jest we wsi.

Kolejną poznaną osobą jest Bernard – mężczyzna ten zna pewną zagadkę, którą pragnie rozwiązać Krzysztof. Bernard od kilku dni przebywa w szpitalu psychiatrycznym. Zanim tam trafił zamieszkał w bloku i zaczął się dziwnie zachowywać. Wcześniej był znanym uzdrowicielem, ale coś spowodowało, że uciekł od uzdrawiania i zamknął się w czterech ścianach. Przestał nawet otwierać drzwi. Co się wydarzyło, czego się przestraszył? Jaką zagadkę zna Bernard i czy Krzysztofowi uda się ją rozwiązać? Skąd się bierze jego i Moniki inność? Czym spowodowane jest ich zamiłowanie do trawy?Czy stoją za tym jakieś nadprzyrodzone moce? 

Po odpowiedzi na te pytania zapraszam do przeczytania książki. Uważam, że naprawdę warto. Nie tylko dlatego, że jest magiczna, baśniowa, ale i dlatego, że czytając ją czytelnik zmuszony jest do snucia przemyśleń i refleksji nad sensem życia i istnienia, nad tym do czego zmierzamy i za czym tak pędzimy? Autor dobitnie wskazuje na nasze ludzkie przywary i na to, jak traktujemy inność – nie akceptujemy jej. Nie jesteśmy wobec niej tolerancyjni. „Inność zawsze była, jest i będzie piętnowana, szczególnie w naszym kraju. I nieważne jest czy ta inność jest niebezpieczna dla tłumów”.

Czytając tą książkę można wiele przemyśleć, zastanowić się i zwolnić tempo. Pozwolić się unieść magicznemu klimatowi, a zarazem zderzyć z brutalną nietolerancją ludzką. Do tego wszystkiego trzeba wspomnieć o mądrych słowach, które napisał autor i które można śmiało wpisać do swojego zeszytu cytatów, jeśli taki zeszyt się prowadzi.
 
Sięgając po książkę „Miłość do trawy” nie wiedziałam czego mam się po niej spodziewać.
Nie miałam wcześniej okazji zapoznać się z twórczością Michała Krupy i teraz już wiem, że będę musiała to nadrobić. Książkę tę zaliczam do jednego z największych pozytywnych zaskoczeń w tym roku. Moja ocena to 9/10. Na pewno będę do niej wracać. Szczerze polecam.



Wydawca: Psychoskok