Kiedy sięgałam po drugi tom „Znaków życia” Wioletty Milewskiej, wiedziałam już jakiej tematyki się spodziewać, ale mimo wszystko autorce udało się mnie niejednokrotnie zaskoczyć… Niekoniecznie pozytywnie… Autorka kontynuuje opowieść o losach trzech bohaterek, które znamy z pierwszego tomu. Czy życie kobiet się zmieniło na lepsze?
Malwina
cały czas boryka się z niewiernością męża. Wysłała już do sądu pozew
rozwodowy i teraz czeka na ustalenie
terminu pierwszej rozprawy. Zbiera dowody, które miałyby potwierdzić zdrady jej
małżonka, bo wie, że ten nie będzie chciał zgodzić się na rozwód.
Stara się unikać Błażeja i nie
dawać się sprowokować do kłótni, czy awantury. Mężczyzna stacza się coraz bardziej, a odkąd
Malwina nie zwraca już mu uwagi, by dbał o wygląd, przestał już nawet zmieniać
ubranie na świeże.
Czy
problemy Malwiny zakończą się rozwodem? Niestety nie…
Kobieta nawet w najgorszych snach
nie przypuszcza, że Błażej będzie zdolny do skrzywdzenia jej…
Mąż Malwiny za namową swojego ojca – zwyrodnialca dokonuje
czynu, którego chyba żadna kobieta nie jest w stanie zapomnieć, ani tym
bardziej wybaczyć…
„To tylko głupia baba! (…) Baba
nie jest od myślenia! (…) Się domyśliła… Masz nią tak potrząsnąć, żeby jej się
odechciało myślenia. (…) I życia!” – to są słowa wykrzyczane przez ojca
Błażeja.
Jednak najbardziej mną wstrząsnęło zdanie dodane na koniec rozmowy:
„Przelecisz ją porządnie, to się uspokoi!”.
Nie
muszę chyba opisywać co działo się ze mną podczas czytania tej rozmowy i tego,
co stało się później? Jak bardzo byłam wzburzona i wściekła?
Miałam uczucie totalnej gonitwy
myśli i całej gamy odczuć… Od złości do współczucia, po smutek, wstręt i odrazę
do tego typu zachowań ludzkich.
Nie będę opisywać co dalej będzie
się działo z Malwiną i nie zdradzę więcej szczegółów. Myślę, że każdy powinien
przeczytać sam.
Sylwia,
druga bohaterka książki postanawia wybrać się w podróż i odwiedzić męża, który
coraz rzadziej się z nią kontaktuje. Leci do Mariana, mając nadzieję, że zrobi
mu niespodziankę i, że spędzą ze sobą romantyczne chwile. Niestety to na nią czeka
niespodzianka - niekoniecznie miła. Na miejscu okazuje się, że Marian od kilku
lat prowadzi podwójne życie. Kolejna bohaterka książki okazuje się być regularnie zdradzana przez
męża…
Zdecydowałam
się nie wspominać, co dzieje się z ostatnią bohaterką książki – Wiktorią. Nie
dlatego, że jej życie staje się usłane różami. W jej życiu dzieje się bardzo
dużo, także niekoniecznie dobrego i pozytywnego.
Autorka odsłania przed nami
więcej tajemnic kobiety z jej dzieciństwa. Poznajemy więcej faktów z trudnych
relacji Wiktorii z matką i z bratem. Niektóre historie spowodowały, że krew się
we mnie zagotowała i zastanawiałam się, jak to jest możliwe, że matka może być
tak okrutna wobec córki? Kim trzeba być, żeby kazać dziecku… zjeść za karę ceratę?
Po
przeczytaniu drugiego tomu „Znaków życia” poczułam, że muszę przez jakiś czas
odetchnąć od takich trudnych tematów, gdzie kobiety są szkalowane, poniżane,
gdzie mężczyźnie wolno wszystko, bo kobieta jest jego własnością… Jak rzecz,
jak zabawka, jak mebel. Takie traktowanie jest mi obce w moim życiu osobistym,
ale nie są niestety obce wielu kobietom, żonom, matkom w naszym kraju i na
świecie…
Autorka
bardzo dobitnie i w bardzo przejmujący sposób opowiada o życiu trzech kobiet,
bohaterek obu tomów. Są to historie smutne, często przerażające i
pozostawiające w czytelniku swoiste piętno i brak zgody na takie traktowanie.
Każdej z bohaterek nie obce jest poniżenie, brak szacunku, zrozumienia i po
prostu brak miłości… Każda z nich musi sama borykać się z problemami, nie mając
żadnego wsparcia ze strony najbliższej rodziny. Do tego jeszcze odwieczny nakaz
przekazywany przez pokolenia: żona musi szanować męża, ale mąż nie musi
szanować żony.
Podczas
czytania książki niejednokrotnie zastanawiałam się, jak ja poradziłabym sobie w
podobnej sytuacji? Czy znalazłabym tyle siły co Malwina, by ponownie zaufać?
Czy umiałabym się podnieść po tym wszystkim, czego doświadczyła z rąk męża? I
wreszcie, czy umiałabym odzyskać wiarę w siebie i nie czuć obrzydzenia do
mężczyzn?
Nie umiem sobie na te pytania odpowiedzieć… Nie wiem, czy
którakolwiek z czytelniczek będzie potrafiła na nie odpowiedzieć. Wiem
natomiast, że książka pozostaje w nas gdzieś głęboko, ma się ją w sobie cały
czas. Nawet kilka tygodni po jej przeczytaniu. Myślę, że to o to chodziło
autorce - aby zmusić czytelnika do refleksji,
przemyśleń i zastanowienia. „Znaki życia” to nie jest książka, którą się szybko przeczyta
i po przeczytaniu sięgnie po następną, natychmiast zapominając, co się przed
chwilką czytało…. Dawno już żadna książka nie wzbudziła we mnie tylu emocji..
Serdecznie polecam oba tomy tym,
którzy lubią czytać książki niekoniecznie szczęśliwe, piękne, lukrowane i
pocukrzone. To powieść dla tych, którzy doceniają literaturę, przy której
trzeba myśleć, przy której raczej się nie odpoczywa, a po jej przeczytaniu
czuje się człowiek, jak przemaglowany.
Takie właśnie są „Znaki życia” .
Zapadają w pamięć. Na długo.
Za możliwość przeczytania książki
dziękuję Wydawnictwu Psychoskok.
Wydawca: Psychoskok
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz